Transport koni

8 min read
0
0
4,551

Transport koni, wiecie coś na ten temat? Wydaje się Wam, że to łatwe zadanie? Przeczytajcie wywiad z AGNIESZKĄ DZIUBĄ. To dziewczyna za kółkiem, która od wielu lat prowadzi firmę EQUINETRANS i transportuje konie w całej Europie! Jakie miała przygody na trasie? Co lubi w swojej pracy? Przekonajcie się!

LUCKY HORSE MAGAZINE: Skąd pomysł na takie życie?

Agnieszka Dziuba: Moja praca w tym zawodzie zaczęła się już dawno temu. Nawiązałam współpracę z trenerem wyścigowym, który był pierwszym w Polsce przewoźnikiem koni. Transportował te zwierzęta po kraju, ale też w całej Europie. Ja brałam wtedy udział w rajdach długodystansowych, a przy okazji zaczęłam pracować i pomagać przy załadunku i transporcie koni. Uwierz, było to bardzo dawno temu ;).

LHM: Dziś transportujesz nie tylko własne konie, ale również te należące do innych właścicieli. To tak zwany transport usługowy?

AD: Transportuję konie wyścigowe, sportowe, hodowlane i rekreacyjne, tak naprawdę wszystkie jakie tylko istnieją. Jeżdżę z nimi właściwie wszędzie, ponieważ moi klienci to przede wszystkim Holendrzy, Niemcy, Francuzi, Hiszpanie… Praktycznie cały stary kontynent.

LHM: Z Twoim doświadczeniem na pewno przeżyłaś niejedną ciekawą podróż. Która zapadła Ci najbardziej w pamięci?

AD: Hmmm, było ich kilka, aczkolwiek ostatnią, którą bardzo dobrze pamiętam było przewiezienie 11letniego Fryza, ogiera. Na 400 kilometrowej trasie próbował trzy razy wysiąść z samochodu przez małe okienko i tylne drzwiczki, przeznaczone dla ludzi, a nie dla koni! Mało tego, dwa razy mu się to udało! Sytuacja była dramatyczna: ogromny ogier, który przeciska się przez okno na środku drogi. Połamał wszystkie zabezpieczenia, powyginał rurki. Akcja jak z filmu! Jedyne, co mogłam zrobić to ratować mu życie: zatrzymałam samochód, odpięłam konia z uwiązów, a on w tym momencie przewalił się do tyłu przez socjalne miejsce, przeznaczone dla ludzi i wydostał się tylnym wyjściem! Następnie wstał, otrząsnął się i stał, jakby nigdy nic. Mimo jego wybryków, musiałam go jednak dowieźć na miejsce, gdzie czekał jego właściciel! Ponownie zatem go załadowałam, a on taki manewr zrobił jeszcze dwa razy. Na szczęście nic mu się nie stało, ale szalał tak aż do samej Warszawy!!

LHM: To rzeczywiście podróż z przygodami! A która z Twoich podróży była najdłuższa?

AD: Jeśli mówimy o jednorazowej podróży, to wiozłam dwudziestoparoletnie konie do Portugalii.

LHM: W czasie tak długich podróży chyba niezbędne jest robienie przystanków?

AD: Oczywiście! Mam umówione wcześniej miejsca, zaprzyjaźnione stajnie, ale nie tylko. Przyjeżdżam na czas, rozładowuję konie, odpoczywają kilka godzin, czasem nawet całą noc i rano ruszamy dalej. Zdarzyło mi się, że miałam umówiony postój pod Paryżem, ale z powodu jakiegoś wypadku, który był na autostradzie w Niemczech, nie dojechałam na umówione miejsce. Konie były już zmęczone podróżą, musiałam więc szukać na bieżąco stajni w okolicy.

LHM: Zazwyczaj w podróże jeździsz sama?

AD: Różnie, zazwyczaj tak. Jeśli trzeba szybko przewieźć konie sportowe, podróżuję sama. Jeśli to dłuższy transport, musi jechać dodatkowy kierowca, aby móc się wymieniać za kółkiem.

LHM: Zdarzyło Ci się podróżować z końmi promem lub samolotem?

AD: Promem jak najbardziej, bardzo często pływam do Szwecji. Jeśli chodzi o samolot to nie, ale wiele razy wiozłam konie na lotnisko w Amsterdamie, Frankfurcie, gdzie konie przejmowane były już przez ekipę z samolotu.

LHM: Podejmujesz się czasem „transportów niemożliwych”?

AD: (śmiech) Czasem dostaję telefon o godzinie 22:00, że jest klacz, którą trzeba jak najszybciej zawieźć 1500 kilometrów, bo musi zdążyć na samolot. Nikt nie może nad nią zapanować, bo na przykład już rozmontowała kilka przyczep… Wtedy telefonują do mnie, bo jak inni nie dają rady to Dziuba zawsze da radę !! (śmiech).

LHM: Jak reagują inni ludzie, gdy widzą, że nieduża blondynka prowadzi tira i sama transportuje konie?

AD: (śmiech) Dziwią się, gdy prowadzę ogromnego tira. Zazwyczaj stanowi to dziwny widok dla innych.

LHM: Na koniec poproszę Cię o dwa plusy i dwa minusy takiego życia.

AD: Dla mnie plusy: kontakt z końmi, poznawanie nowych miejsc i ludzi związanych z końmi. Minusy: bardzo duża odpowiedzialność za żywe zwierzęta, no i ciągle nie ma mnie w domu. Ja uwielbiam po prostu jeździć i nikt mnie nie zastąpi. Mam trzy samochody i zawsze mam problem, który wybrać.

LHM: Dziękuję za rozmowę.

AD: Ja również i szerokiej drogi!

Załaduj więcej w ciekawostki
Załaduj więcej powiązanych artykułów
Załaduj więcej artykułów tego autora Joanna Jakobsen

Dodaj komentarz

Sprawdź też

Nie wchodzę i już!

Lubisz pływać w jeziorze? Nie ma nic lepszego niż chłodne orzeźwienie w upalny dzień! Zdar…