Gdy wiosną w stajni przychodzi na świat upragniony źrebak, wszyscy ogromnie się cieszą. Po kilku latach okazuje się, że drzemią w nim niesamowite zdolności i predyspozycje sportowe. Wszyscy są z niego dumni, kiedy wraca z zawodów ze złotym medalem. Koń czuje się doceniony i kochany, aż do momentu, gdy młodość ma już za sobą, a pierwsze kontuzje dają znać o sobie. Co wtedy…? Ulubieniec zaczyna odchodzić w niepamięć, już coraz rzadziej ktoś podchodzi do jego boksu… Smutna historia, prawda? Niestety, często jest prawdziwa… Na szczęście, coraz więcej jest osób, które potrafią sportowym koniom dać „drugie” życie!
POZNAJCIE TIKA!
Chcemy opowiedzieć Wam piękną historię, która wydarzyła się na faktach i na szczęście trwa po dziś dzień….
Był rok 1994, a dokładnie 29 grudnia. W okresie świąteczno-noworocznym życie w Stadzie Ogierów w Białce powoli zwolniło. Wszyscy żyli nadchodzącym Nowym Rokiem i nikt nie przypuszczał, że jeszcze Stary Rok przyniesie narodziny pięknego ogierka.
Stajenny robił ostatni wieczorny obchód po stajni. Trochę się spieszył, bo chciał być jak najszybciej w domu. W ostatniej chwili kątem oka zauważył dziwne poruszenie na końcu stajni. Pomyślał, że to nic specjalnego i zgasił światło. Gdy odszedł parę metrów w stronę bramy, nagle podniosło się głośne rżenie. Stajenny pobiegł zobaczyć co się stało. Gdy tylko zapalił światło, jego oczom ukazał się piękny, nowo narodzony źrebak. Stajennemu trudno było uspokoić pozostałe klacze. Został wezwany lekarz weterynarii, który stwierdził, że tak zdrowego i mocnego źrebaka jeszcze nie widział.
Późnym wieczorem, gdy emocje opadły, a konie powoli przyzwyczaiły się do nowego mieszkańca, pracownicy stajni zastanawiali się nad imieniem dla źrebaka. W oddali było jedynie słychać tykanie zegara, tik – tak, tik – tak, gdy nagle wybiła godzina 22:00, dyrektor stada oznajmił: „ Matka malucha ma na inię Tinka, a on niech będzie Tik” i tak zostało….
RUCHLIWY ŹREBAK
Tik dorastał na przepięknych łąkach i pastwiskach. Z biegiem lat zmieniał mu się kolor sierści z gniadej na coraz bardziej siwą. W wieku czterech lat, gdy poznał już podstawowe elementy pracy w siodle i okazało się, że miał ogromne zdolności do galopu, został zakupiony przez trenera rajdów długodystansowych. Trafił w bardzo dobre ręce, w nowej stajni wszyscy od razu go pokochali.
Wielu sędziów i organizatorów zawodów międzynarodowych dobrze pamięta Tika z tego okresu. Wszyscy mówią, że często to on miał większą wolę walki niż jego właściciel! Na trasie rajdu nigdy się nie poddawał i zawsze był bardzo posłuszny.
ZŁOTY CHAMPION!
Tik rozpoczął swoją karierę na krótkich dystansach: początkowo długość trasy w konkursach nie przekraczała 40 kilometrów. Jednak z czasem, gdy coraz więcej trenował i coraz więcej wygrywał, zaczął startować w konkursach o dystansach nawet do 160 kilometrów. Rok 2002 był jednym z najlepszych okresów w karierze Tika, udało mu się osiągnąć w rankingu najlepszych koni sportowych w swoim kraju bardzo wysoką, siódmą pozycję.
Pomimo ogromnych obciążeń, jego kariera trwała bardzo długo. Wszyscy zawodnicy znali „złotego Tika”, który zdobył wiele laurów, medali i pucharów dla swojego właściciela. Na trzynaste urodziny cała stajnia wyprawiła dla niego prawdziwy bal. Był tort z marchewek i kosz pełen jabłek! Tik mógł czuć się najbardziej kochanym koniem na świecie. Niestety, nic nie trwa wiecznie…
TRUDNE CZASY
Kolejny rok przyniósł właścicielowi naszego bohatera ogromne problemy finansowe, ponadto Tik nabawił się dużej kontuzji. Leczenie naderwanych ścięgien w tylnej nodze przerosło finansowo opiekuna konia. Pozostali członkowie klubu pomagali jak mogli przez pierwszy rok kuracji i rehabilitacji, ale niestety, z czasem długi zaczęły narastać. Właściciel Tika musiał sprzedać wszystkie swoje konie, ale Tika nikt nie chciał kupić.
Czternasty rok życia Tika okazał się jednym z najtrudniejszych. Właściciel nie mógł dłużej trzymać swojego ulubieńca w najlepszej stajni w kraju. Przeniósł go do tańszej i oddalonej o wiele kilometrów stadniny. Tik z nie do końca wyleczoną kontuzją coraz rzadziej widział swojego właściciela. W nowym klubie mało kto wiedział, że ten starzejący się z dnia na dzień siwy koń to były „Złoty Champion”. Pewnego jesiennego wieczora prezes małej stajni dostał wiadomość, że właściciel Tika całkowicie zbankrutował i nie będzie w stanie już za niego płacić… „Koń zostaje w rozliczeniu”- zadecydował prezes.
Nowy opiekun doszedł do wniosku, że przynajmniej w rekreacji koń odpracuje długi po swoim właścicielu. Niestety, często praca Tika na ujeżdżalni kończyła się ponowną kulawizną. Przez kolejne miesiące koń stał samotnie w ciemnym boksie, czekając na odmianę swojego losu…
PROMYK NADZIEI!
Mogłoby się wydawać, że nic już dobrego nie może spotkać naszego bohatera, ale życie lubi zaskakiwać! W wieku osiemnastu lat został kupiony przez biznesmena Macieja Ochmana w prezencie urodzinowym dla małżonki, Marty Ochman.
Od tego momentu całe życie Tika znów nabrało jasnych barw. Koń został zdiagnozowany i w końcu, po wielu latach wyleczony. Pani Marta Ochman jest właścicielką ośrodka Equipo Equestrian Center, miejsca, gdzie starsze konie, nie tylko po karierze sportowej, mogą cieszyć się spokojną „emeryturą”.
Tikowi poświęcono wiele czasu i opieki, był poddawany specjalnej rehabilitacji, masażom oraz odpowiednio zbilansowanej diecie. Codziennie mógł się cieszyć świeżym powietrzem i przepięknymi łąkami.
Złoty Tik znów jest najszczęśliwszym koniem na świecie i pomimo że dziś ma już 22 lata, chyba jeszcze nigdy nie był w tak doskonałej formie! Jest najstarszym koniem w stadzie i zawsze wszystkim o tym przypomina: pierwszy głośno rży, jak tylko ktoś pojawi się w stajni! Nadal uwielbia brykać do woli. Widać, że cieszy się ogromnie każdym nowym dniem!
SZCZĘŚLIWY EMERYT!
Wspaniale jest móc Wam opowiedzieć tak szczęśliwą historię! Wierzymy, że miejsc jak Equipo EC i osób jak Pani Marta Ochman jest więcej na świecie, a blask byłych końskich sportowców i nie tylko, będzie jaśniał jak najdłużej, w poczuciu szczęścia i miłości!