Startowa FUN&HOBBY opowiadania Niefortunny skok

Niefortunny skok

14 min read
0
11
4,349

– Wstawaj, czas na trening! – młody koń, Jumper, wsadził swój łeb do boksu. Nick, stary ogier drgnął i otworzył jedno oko.

– Jumper, zlituj się. – Nick wrócił do swojej drzemki.
Jumper wybiegł ze stajni prosto na osłonecznioną polanę. „Ale piękny dzień! W sam raz na pierwsze zawody!” – pomyślał i zaczął z radości biegać ile sił w nogach.
– Widzę, że nieźle szalejesz! – usłyszał głos Jenny, jego najlepszej przyjaciółki. Dziewczyna zaśmiała się, poklepała Jumpera i lekko popchnęła w stronę stajni. – Chodź tu, bohaterze, musimy cię przygotować!
Jumper z chęcią pobiegł do swojego boksu. Jenny i stajenny Bill ochoczo zabrali się do kąpania i czesania młodego konia. Przechodząca obok para Kit i Mina z rozbawieniem zerkali, jak Jumper parska mydlinami i odsuwa się z przerażeniem od grzebienia.
– Stój spokojnie! – upominała Jenny. – Musisz wyglądać elegancko, gdy będziemy odbierać medal!

W końcu dotarli na zawody. Jenny i Bill poszli zgłosić się do organizatorów. Jumper, który został przydzielony do boksu stał i spoglądał na doświadczone ogiery.
– Mam zamiar dzisiaj wygrać! – zagadał do stojącego obok, wyniosłego, czarnego ogiera.
– Uważaj mały lepiej i nie plącz się pod nogami. – koń parsknął Jumperowi i odwrócił łeb. Jumper rozejrzał się po innych boksach: wszystkie ogiery były skupione i w ciszy przygotowywały się do przejazdu. Niektóre zerkały na niego z wyższością.
– Potrafię was przegonić – pomyślał Jumper. – Bez problemu.
Jumper z niecierpliwością obserwował konie, które wracały zmęczone po przejeździe do swoich boksów. Z początku próbował wypytywać jak im poszło, jednak żaden z koni nie chciał rozmawiać z debiutantem. Jumper przebierał kopytami i nie mógł się doczekać. Wkrótce przyszła Jenny i oznajmiła, że czas na nich. Wyszli na parkur. Jumpera oślepiło słońce, a potem zobaczył mnóstwo ludzi na trybunach. Jenny stanęła blisko, poklepała go. Podszedł do nich Bill, przytrzymał konia. Jenny wsiadła na Jumpera.
– Uważaj na tę ostatnią stacjonatę – powiedział do niej Bill. – Podjedź do niej ostrożnie. Ty już takie skakałaś, ale Jumper jest niedoświadczony.
– Niedoświadczony, jasne – pomyślał Jumper. – To teraz się, stary Billu, zdziwisz!
Jenny w skupieniu pokierowała koniem, stanęli na starcie. Jumper niecierpliwił się. Teraz im pokażę – pomyślał. Sędzia dał znak startu. Ruszyli. Skoczyli pierwszą przeszkodę, drugą, kolejną. Gdy Jumperowi udało się przeskoczyć rów z wodą, zarżał głośno z radości. Zbliżali się do ostatniej, najwyższej stacjonaty. Czuł, że Jenny spięła się w siodle.
– Jumper, nie tak szybko! – krzyknęła. On jednak nie miał zamiaru zwalniać. Rozpędził się ile sił i skoczył. Niestety, po chwili poczuł, że zahaczył tylną pęciną o poprzeczkę. Stracił równowagę i padł na ziemię.
– O nie! – krzyknęła Jenny. Jedyne, co zapamiętał Jumper, to ból i mnóstwo ludzi, którzy biegali i krzyczeli.

Obudził się w swoim boksie. Nie mógł się ruszyć. Stojący obok stary Nick opowiedział mu pokrótce co się stało: przywieźli nieprzytomnego Jumpera, Jenny bardzo płakała. Weterynarz założył opatrunek. Jumper w chwili, gdy przypomniał sobie co się stało, poczuł okrutny ból w nodze.
– Współczuję ci, młody. – Stary Nick wyglądał na zmartwionego. – To nie wygląda dobrze.
– Chciałbym jeszcze móc skakać – zarżał zrozpaczony Jumper. Stary Nick pomachał grzywą. – Na pewno czeka cię trudna rehabilitacja. Jumper westchnął ze smutkiem: wszystkie jego marzenia legły w gruzach!

Mijały dni, a noga Jumpera powoli się goiła. Niekiedy śniło mu się, że znowu spada i zrzuca Jenny. Budził się przestraszony i do rana nie spał, rżąc niespokojnie. Z czasem innym koniom zaczął przeszkadzać. Były nerwowe i z lękiem patrzyły na konia, który z dnia na dzień robił się coraz bardziej oschły i zwieszał tylko łeb, gdy wracały z zawodów. Jenny próbowała go namówić na wspólną przejażdżkę.
– Musisz się w końcu przełamać – prosiła Jumpera. – Inaczej nigdy nie dojdziesz do siebie! Jumper jednak uparcie stał i ani ruszył nogą.
– Po co mam w ogóle wychodzić, skoro nigdy już nie będę mógł skakać! – myślał.

Pewnego wieczoru, gdy wszystkie konie już spały, Jumper stał w swoim boksie. Usłyszał przechodzącą obok Jenny i Billa.
– Martwię się o Jumpera! – szeptała dziewczyna. – Nie mogę go namówić na wyjście z boksu! Boję się, że już nigdy nie dojdzie do siebie.
– Twój ojciec myśli o tym, żeby go przenieść – odparł Bill. – Inne konie niepokoją się jego stanem i gorzej radzą sobie na zawodach.
Jenny zmartwiła się tą informacją, ale nie mogła przecież zmusić Jumpera, żeby wyszedł z boksu. Tej nocy jednak Jumper postanowił, że przynajmniej spróbuje.

Gdy następnego dnia Jenny jak zwykle przyszła do niego, był już gotowy. Przebierał nogami i starał się szczególnie rozgrzać chorą pęcinę. Jenny była zaskoczona jego zmienionym nastrojem.
– Wydaje mi się, że wraca stary Jumper! – zawołała wesoło. Założyła mu siodło i z pomocą Billa wyprowadziła kuśtykającego jeszcze konia na zewnątrz. Jumper poczuł wiatr i słońce na swojej grzywie.
– Tęskniłem za tym. – pomyślał. Jenny wsiadła na konia i skierowali się powoli w stronę lasu. Bill pomachał jej i życzył powodzenia. Jumper bardzo ostrożnie ruszył stępem, posłusznie dając się prowadzić uważnej Jenny. Jechali powoli, omijając większe kamienie i konary. Jumper czuł, że początkowy ból ustąpił. Nadal jednak bał się przyspieszyć. Jenny wyczuła jego wahanie.
– Spróbujemy przejść przez rzekę. – oznajmiła i ściągnęła wodze. Jumper niechętnie dał się poprowadzić. Gdy doszli do rzeki, zatrzymał się.
– Nie ma mowy – pomyślał – ani kroku dalej. Jenny czuła, że Jumper jest niespokojny. Wiedziała jednak, że jej przyjaciel musi się przełamać.
– Jeśli przejdziesz ten strumyk, dam ci spokój – powiedziała, próbując go zachęcić. Jumper jednak przestępował z nogi na nogę. Nie chciał znowu ryzykować bólu i strachu. Jenny jednak nie dała za wygraną.
– Nie mogę pozwolić, żeby mój ojciec gdzieś cię odesłał – zawołała zrozpaczona. Jumperowi zrobiło się przykro. Wiedział, że zawiedzie Jenny, jeśli nie spróbuje. Powoli zaczął wchodzić do strumyka. Uważnie stawiał kroki, jednak po chwili, gdy jeden z kamyków osunął się, spanikował i stracił równowagę. Jenny wpadła do strumyka i straciła przytomność. Jumper w panice nie wiedział co zrobić.
– Muszę pokonać ten strumyk i wezwać pomoc – pomyślał. Nie było to jednak takie proste: strasznie bał się, że poślizgnie się na mokrych kamieniach. Wiedział jednak, że musi ratować Jenny. Spojrzał zrozpaczony na nieprzytomną przyjaciółkę… Ruszył. Z początku bał się stawiać chorą nogę mocno na ziemi, ale z czasem zapomniał o tym i po prostu galopował, wiedząc, że nie ma ani chwili do stracenia.
Jumper dobiegł do stajni. Pierwszy zauważył go Bill. Od razu domyślił się, że coś się stało Jenny. Szybko wyprowadził Kita i ruszył galopem za Jumperem.

Gdy Jenny wróciła ze szpitala, Jumper czekał na nią przy samej bramie. Okazało się, że miała lekkie stłuczenia i małe rozcięcie na głowie. Nie powinna wsiadać na konia przez jakiś czas. Jenny zaśmiała się: teraz oboje jesteśmy „po przejściach”. Po rekonwalescencji Jenny wróciła do treningów z Jumperem. Znowu mogli razem skakać przez przeszkody, a z kolejnych wspólnych zawodów przywieźli puchar!

KONIEC

Załaduj więcej w opowiadania
Załaduj więcej powiązanych artykułów
Załaduj więcej artykułów tego autora Kasia

Nazywam się Katarzyna Zawalska-Furtak. Swoją przygodę z końmi rozpoczęłam jako mała dziewczynka, szybko stała się to moją pasją, a teraz także sposobem na życie. Kurs instruktorki ukończyłam w 2003 roku w Lewadzie. W 2007 roku ukończyłam studia podyplomowe Hodowla Koni i Jeździectwo na Uniwersytecie Rolniczym we Wrocławiu, oraz kurs sędziowski w Lesznie. Obecnie pracuje jako instruktor rekreacji w zaprzyjaźnionej stajni. Prowadzę także treningi dla osób indywidualnych posiadających własne konie. Zajmuje się przygotowaniem do odznak jak i do egzaminu na trzecia klasę sportową. Czynnie sędziuje, posiadam druga klasę sędziowską w skokach przez przeszkody. W 2016 roku zostałam wybrana do kolegium sędziów w województwie śląskim.

Dodaj komentarz

Sprawdź też

A tak to się zaczęło…

Mała niewinna dziewczynka zawołała do mamy dziecięcym głosem: “patrz konik!” podbiegła, ni…